Dzisiaj mamy Bożeciało.... Jadę do Szczecinka po współtowarzyszki podrózy... Następnie pociągiem ok 16 jedziemy do Szczecina na nocleg na stancje brata... Po wesołej drodze w przedziale z kobietą, która sobie zdejmowała i zakładała skarpetki.. Dojechaliśmy autobus miejski dosyć szybko złapaliśmy wszystko szło doskonale:D... Lecz gdy zajechaliśmy na stancje a właściwie przed jej drzwi okazało się że nie wziąłem ze sobą kluczy od zewnętrznych drzwi;/ a brat był w domu..... była już godzina 19 więc nici z przywiezienia kluczy... zapowiadała się ciekawa noc na klatce schodowej, lecz nie dalismy za wygraną i zaczeliśmy szukać noclegu za ktory nie chcielismy zapłacić bo nasz budżet był bardzo okrojony:D po wielu telefonach Olga sobie przypomniała o tym że jej kuzyn mieszka w Szczecinie tylko było bardzo prawdopodobne że jest u rodziców w domu w końcu to też student:D... Dzwonimy, dzwonimy i nie możemy się dodzwonić była 20 godzina.. lecz po 20 min ktoś dzwoni - Kuzyn:D.. Jest w Szczecinie, cóż za szczęście i mówi że może nas prznocować ale jest bardzo mało miejsca, no trudno, tłumaczy mi drogę a to się okazuje, że to jest po drugiej stronie Szczecina. Sąsiadka mojego brata śmiała się z nas widzących jak siedzimy na karmicacie i jemy kanapki...hehe.. Ale za to powiedziała nam jak możemy dojechać na niejaką Komuny Paryskiej. Problemem kolenjny było to że dzisiaj jest święto, więc autobusy żadko jeżdżą... lecz nagle z drugiego mieszkania wychodzi inny sąsiad i proponuje swoją pomoc że zawiezie nas swoim samochodem, bo autobusem to zajełoby z dobre 2 godziny. Oczywiśie korzystamy z pomocy:D. Na stancję dojechaliśmy . Pokój rzeczywiście malutki. 3 dziewczyny na łózku a ja na slabo napompowanym materacu:D.. Stwierdziliśmy, że trzeba to jakoś uczcić:D... a mieliśmy małe co nie co.... Poszliśmy spac o 00:30 a tramwaj pod PKP na busa o 6...:D